Czarna chmura natarła na miasto brutalnie…

•26 Maj, 2007 • Dodaj komentarz

…nadpłynęła z zachodu, nisko, nie wiem, jakim cudem nie rozpruła sobie opasłego czarnego brzuszyska o iglicę Pałacu. Wyciągała czarne pazury, pożerając niebo, siała deszczem niezdecydowanie, błyskała wrednie wydatnymi pośladkami, czy co tam czarne opasłe chmury noszą pod spódnicą wiatru. A ten tańczył, wirował po ulicach, jego poły czepiły sie wszelkie miejskie-chodnikowe szumowiny: foliowe torebki z supermarketów, ulotki (angielski najtaniej), opakowania po lodach/chipsach, fragmenty popularnych wydawnictw prasowych, zwanych tabloidami (Doda robi loda), czy wreszcie zwykłe, ordynarne pety. Ruszyło to wszystko za nim, nie zważając na powagę sobotniego popołudnia (lepiej pasowałoby „niedzielnego”, ale nic nie poradzę, że dziś sobota), wypełniło kaniony ulic i z niespodziewaną drapieżnością rzuciło się do oczu przechodniom. A takie leniwe toto było w upale, zalegało sobie zgodnie trawniki, okolice śmietników, kipiące rozmaitym dobrem niczym robaczywy róg obfitości…No, czasem zapędziło się które na chodnik, ale raczej chyłkiem, lawirując ostrożnie między kopytami zdziczałego stada, wzbierającego w godzinach szczytu niczym przypływ…

(bez sensu? ostrzegałem. a wszystko dlatego, że nie miałem ze sobą aparatu. wtedy zamiast grafomańskich popisów byłaby przeciętna fotka, zdecydowanie łatwiejsza do przełknięcia. następnym razem, dla własnego dobra, przypomnijcie mi łaskawie, żebym wziął aparat.)

Nieszczęsny wpis pierwszy…

•25 Maj, 2007 • 1 komentarz

Nie mam pomysłu na bloga…

A może za dużo pomysłów? Jednego już mam – o muzyce. Jest to na tyle ważny składnik mojej egzystencji, że zasługuje na oddzielne traktowanie. Potem chciałem założyć blog o moich potyczkach z systemem operacyjnym Linux, ale takich ostatnio jak mrówków, a w moim byłoby na pewno więcej głupich pytań niż mądrych odpowiedzi. Lubię też gry komputerowe. Ale takie stare – kto dzisiaj chciałby o takich czytać? Trochę zdjęć też robię, ale raczej nie nadają się do publicznej prezentacji…

No to o czym? Ktoś mógłby powiedzieć – i słusznie – „to po co Ci blog?”. Ale niestety ja mam potrzebę wyłuszczenia tego co mi czasem po głowie chodzi, chociaż by to najgłupsze głupoty były…Co dziwi, bo w realu taki wylewny nie jestem. Może to klepanie tutaj i szczerzenie się do monitora w jakiś nowoczesny sposób zastępuje gadanie do siebie, napiętnowane już jako objaw braku równowagi psychicznej? Ja wiem – napiszę to, niby dla siebie, a potem niecierpliwie będę czekał na znak czyjejś bytności (cześć, super blogasek, zostaw komenta). A może to tylko przygnębienie z okazji zbliżających sie urodzin?

I do tego ten szablon taki brzydki…